Na początku lat 90. południowoafrykański biolog Louis Liebenberg polował z buszmenami na pustyni Kalahari. Uzbrojeni we własnoręcznie zrobione łuki i strzały myśliwi chcieli dopaść antylopę kudu, niewiele mniejszą od jelenia. Gdy jedna młoda sztuka odłączyła się od stada, buszmeni rzucili się za nią w pogoń. Zwierzę szybko zniknęło łowcom z oczu. Aby je złapać, nie wystarczało biec. Trzeba było też odnajdować jego ślady. Zapowiadało się na ciężki bieg.
Liebenberg, wtedy 30-latek, na pewno nie był biegaczem, a ciężkie skórzane buty chroniące przed ukąszeniami węży, które miał na nogach, też nie pomagały. Tymczasem technika łowiecka buszmenów często polega na bezustannym podążaniu za zwierzęciem w upale, tak by nie dać mu szansy na odzyskanie sił w cieniu drzew.
Myśliwi z Kalahari nauczyli się wykorzystywać przewagę, jaką daje ludziom natura, nad tamtejszymi zwierzętami. My mamy system chłodzenia - pocenie. Antylopy nie. We właściwych warunkach człowiek jest w stanie zabiegać na śmierć nawet najszybszą antylopę. Mimo tego systemu po 15 kilometrach nieustannej pogoni Liebenberg miał wrażenie, że jego chłodnica zupełnie przestała pracować.
Gdy dopadli w końcu ofiarę, był tak odwodniony, że już nawet nie pocił się. Jedyną cieczą, będącą w zasięgu wzroku, była krew zwierzęcia, ale jego towarzysze nie pozwolili mu jej wypić, tłumacząc, że antylopy kundu żywią się liśćmi trującymi dla człowieka. Gdyby jeden z myśliwych nie pobiegł z powrotem do obozu po wodę, Liebenberg umarłby z pragnienia. Ale ta przygoda pozwoliła mu znaleźć odpowiedź na często stawiane pytanie.
Dlaczego ludzie biegają?
Dlaczego dziesiątki milionów ludzi na całym świecie wiążą sznurówki w butach do biegania i odliczają pokonywane kilometry? Robi to m.in. trzech ostatnich prezydentów USA i prezydent Francji. Momentami można odnieść wrażenie, że cały świat drży pod stopami maratończyków, ironmanów itd. Znajdujesz w mediach relacje z maratonów, w których startują tysiące biegaczy.
Czasem też, niestety, na pierwsze strony gazet trafiają informacje o tragediach na trasach. Dwóch biegaczy zmarło podczas Los Angeles Marathon w 2006 roku, inny w czasie upalnego Chicago Marathon 2007, a serce 28-letniego Ryana Shaya nie wytrzymało w czasie próby przedolimpijskiej. Zawsze wtedy pojawia się pytanie: Po co tak naprawdę biegamy?