Smak zwycięstwa jest silnie uzależniający. Wygrałeś jeden wyścig, zaraz potem drugi i... już. Stało się. Interesuje Cię wyłącznie podium. Wydaje Ci się, że czwarte miejsce w następnym biegu byłoby totalną porażką. Więc zaczynasz trenować jak wariat, dochodząc do granic wytrzymałości, a nawet je regularnie przekraczając.
W rezultacie przeciążasz organizm i Twoje wyniki zamiast się poprawiać, pogarszają się. Wtedy zaczynasz trenować jeszcze intensywniej i koło się zamyka. Co gorsza, tak naprawdę wcale nie musisz wygrać, żeby wpaść w pułapkę chorobliwej ambicji. Może to być pogoń za biciem życiówek na każdym biegu lub rywalizacja ze znajomymi biegaczami. Z drugiej strony, zbyt łatwo odpuszczać też nie wolno, jeśli się chce zwyciężać.
Apetyt na sukces jest potrzebny. To właśnie on zapewnia Ci motywację niezbędną, by założyć buty i wyjść na trening, nawet gdy na dworze plucha. Cały dowcip polega na tym, żeby znaleźć złoty środek, a właściwie tę niewidzialną granicę, za którą zdrowa ambicja zamienia się w chorą. Trzeba nauczyć się koncentrować na własnych, wyznaczonych wcześniej celach, a nie stale porównywać się do innych biegaczy.
Zobacz, jakie sygnały możesz potraktować jak ostrzeżenie, że – jak śpiewał w latach 80. zespół Kryzys – „Twoja ambicja zabija Ciebie”, lub wręcz przeciwnie – że masz jej trochę za mało i pora wziąć się w garść.
Za dużo
Naśladujesz ślepo plany treningowe innych kosztem własnego ciała
Słuchanie własnego ciała zazwyczaj jest skuteczniejszym sposobem osiągnięcia sukcesu niż bezmyślne stosowanie cudzych planów treningowych. Zwróć uwagę na drobiazgi. Czujesz się przemęczony, masz kłopoty ze snem albo zaczyna Cię pobolewać to i owo? Nie lekceważ tych sygnałów. Zmniejsz obciążenie, bo w przeciwnym wypadku może się to skończyć kontuzją, która wyłączy Cię na długie tygodnie. Ogólna zasada brzmi: zwiększaj obciążenie treningowe nie więcej niż o 10% tygodniowo.
Tylko jesz, śpisz i biegasz
Jeśli Twoja ambicja biegacza zaczyna mieć niekorzystny wpływ na inne obszary Twojego życia, to znak, że przesadzasz. Przygotuj sobie listę rzeczy, które są dla Ciebie ważne i staraj się codziennie, albo chociaż raz w tygodniu, poświęcić każdej z nich trochę czasu. Spotkaj się ze znajomymi, idź do kina albo na ryby – w dłuższej perspektywie takie zróżnicowanie okaże się zbawienne dla Twojej formy i dla Ciebie samego. Jeśli, nie daj Boże, złapiesz poważną kontuzję, unikniesz załamania, bo będziesz miał jeszcze inny świat poza bieganiem.
Rezygnujesz z własnego planu, byle tylko wyprzedzić tego gościa, który się tak głupio na Ciebie patrzył na starcie
Przed wyścigiem opracuj plan i trzymaj się go. Po starcie możesz go sobie powtarzać jak mantrę, np. „Startuj wolno, dociśnij na finiszu. Startuj wolno, dociśnij na finiszu...”. Doganianie i wyprzedzanie przypadkowych konkurentów może Cię kosztować za dużo sił w niewłaściwym momencie.
Na każdej przebieżce gorączkowo starasz się trzymać z przodu grupy
Wspólne treningi mają motywować do zwiększonego wysiłku, ale bez przesady. Jeśli będziesz się stresował, czy zdołasz dotrzymać kroku innym, może się to bardzo niekorzystnie odbić na Twojej wydolności. Stres nie jest przyjacielem biegacza. Gdy zauważysz, że cała grupa przyspiesza i to, co miało być przyjemnym rozbieganiem staje się minizawodami, odpuść sobie i zwolnij. Zobaczysz, że wkrótce inni też wyhamują.