Bo to wbieganie przyprawia biegaczy o szybsze bicie serca. Mniej popularny, ale przynoszący równie wiele korzyści, jest trening na zbiegach. Siła przyciągania jest tylko z pozoru Twoim sojusznikiem. Bieg w dół jest łatwiejszy, bo spada tętno, łatwiej złapać Ci oddech. Natomiast jeśli przyszło Ci kiedyś zbiegać z jakiegoś większego wzniesienia, zapewne doświadczyłeś, jaką robotę wykonują wówczas Twoje mięśnie czworogłowe ud i łydki.
Z tego powodu trasa maratonu w Bostonie, ze swoim 6-kilometrowym zbiegiem na początku, jest uznawana za tak trudną. Podczas zbiegu powstaje w mięśniach więcej mikrourazów ze względu na tzw. pracę ekscentryczną. Odpowiada ona za zmęczenie i bolesność nóg, które później odczuwasz. Dobra wiadomość jest taka, że stymuluje też wzrost mięśni. Dlatego droga po mocne nogi może prowadzić z górki. Podczas treningu na zbiegach zmuszasz nogi do szybszej pracy i większej częstotliwości kroków.
Rozwijasz siłę potrzebną do utrzymania wyższego tempa. Poprawia się też technika podczas biegu na wyższych obrotach, które trudno osiągnąć niektórym na płaskiej trasie. To oznacza lepszą ekonomię ruchu. Można też mówić o pewnym zastrzyku psychologicznym, kiedy czujesz, jak szybko jesteś w stanie biec. Mięśnie, jakie zbudujesz, biegając w dół, pomogą Ci potem utrzymać szybsze tempo na płaskiej trasie.
A jak nauczysz się sprawnie zbiegać, zyskasz dodatkowy atut na zawodach z pagórkowatą trasą, nawet taką jak w Bostonie. I jest jeszcze sprawa, o której powie Ci każdy dzieciak: zbieganie potrafi być niezłą frajdą. Przeczytaj, jak bezpiecznie włączyć tę zabawę do treningu.