Czy biegania zimą trzeba się uczyć? Czy nie wystarczy ubrać buty i po prostu wybiec w śnieg? Pewnie, że można, ale często spontaniczne treningi na mrozie kończą się zapaleniem oskrzeli, przeziębieniem, kontuzjami, a w najlepszym wypadku wywinięciem orła na pierwszym zakręcie. Lepiej jednak nie uczyć się na własnych błędach.
W naszej szkole zebraliśmy więc patenty od biegaczy, dla których sezon trwa cały rok, bo bieganie zimą to po prostu duża frajda. Wystarczy przestrzegać kilku zasad, ale nie musisz wkuwać na pamięć skomplikowanych regułek i siedzieć w twardej i zimnej ławce – nauczyciele zamiast do klasy zabiorą Cię od razu w teren.
Trening zimowy jest krótszy niż w pozostałe pory roku
Drodzy słuchacze: lubię zimę. Nie tylko za brak alergenów w powietrzu, ale za ciszę. Lubię też ten moment, gdy pierwszy zostawiam ślady na świeżym śniegu. Spokojnym tempem przemierzam pola i leśne ścieżki. Żadnych tempówek, żadnych interwałów. Umysł oczyszcza się z natłoku myśli skuteczniej niż w innych porach roku.
Z rozmów z biegaczami amatorami wynika, że przed zimowym bieganiem powstrzymuje ich obawa o to, że się przeziębią. Jednak przeziębienia nie wywołuje zimno, a wirusy, które mają łatwiejszy dostęp do osłabionego organizmu na przykład przez forsowny trening. Dlatego pierwsza zasada zimowego biegania brzmi: trening nie może być zbyt długi i intensywny.
„Wentylowanie płuc zimnym powietrzem przez długi czas powoduje wychłodzenie organizmu i spadek odporności” – mówi maratończyk i trener Mariusz Giżyński, mistrz Polski w biegach przełajowych i półmaratonie. „Skróć trening: musi on być mniej intensywny niż ten jesienny” – sugeruje Mariusz.