Po wszystkim, co robisz, organizm musi wrócić do równowagi. Wytrącasz go z niej stresującym dniem w pracy, każdym posiłkiem i treningiem. Czasem trwa to sekundy (np. kiedy łapiesz oddech podczas interwałów), a czasem godziny lub dni (kiedy dźwigasz trochę za dużo żelastwa albo pokonasz trochę zbyt pagórkowaty dystans).
Kiedy wydaje Ci się, że odpoczywasz, Twój organizm tak naprawdę uwija się jak w ukropie. Musi naprawić i odżywić wszystkie tkanki, tak żeby nie tylko wrócić do normy, ale też wynagrodzić Twój wysiłek wzrostem formy. Bo to właśnie między treningami zachodzą zmiany, które nazywasz postępami treningowymi.
Wydaje Ci się, że nie masz czasu na regenerację i nie stać Cię na wizyty w gabinetach odnowy biologicznej? Żaden problem, bo może wcale tego nie potrzebujesz. Wystarczy tylko, że przestaniesz odmierzać czas na treningach i zaczniesz doceniać każdą sekundę między nimi.
Dla każdego coś miłego
Każdy bodziec, również treningowy, wymaga innej strategii regeneracji. Zależy ona od tego, jak dużo trenujesz i czy celem Twojej odnowy jest po prostu odpoczynek dla uzyskania adaptacji mięśni, czy musisz skorzystać z całej oferty gabinetu spa, bo w Twoim kalendarzu startowym skumulowało się kilka ważnych imprez, a w Twoich nogach kilka bolesnych napięć. Innymi słowy, regeneracja musi być dopasowana tak perfekcyjnie, jak buty długodystansowca do treningu i startów oraz oczywiście życia poza nimi.
Podczas intensywnych przygotowań, kiedy nie tylko masz na karku spory kilometraż, ale też sporo sesji wysokiej intensywności, zmęczenie i obolałe mięśnie między sesjami nikogo nie dziwią. To objaw adaptowania się mięśni do obciążeń. Zaburzanie tego procesu nagłym przerwaniem przygotowań może zredukować korzyści płynące z treningów.
Jednak im bardziej zbliżasz się do startu, tym mniej powinny Cię interesować przyrosty formy, a bardziej łapanie świeżości i gotowości, więc musisz wykorzystać wszystkie dostępne triki, w tym leżenie do góry brzuchem, by stanąć na starcie z rozpierającą jak pąki na wiosnę energią.