Ścisk w brzuchu, nudności i zawroty głowy najpierw uprzykrzyły mi 42 km zwiedzania biegiem Nowego Jorku, a rok później jeszcze silniejsze objawy zmusiły mnie do zejścia z trasy Wymarzonego Maratonu. Po raz pierwszy i – jak sobie obiecałam – ostatni zakończyłam bieg w ambulansie zamiast za metą. Jak wynika z badań opisanych w „Scandinavian Journal of Gastroenterology”, aż 45 % biegaczy cierpi na dolegliwości żołądkowo-jelitowe (jak skurcze, wzdęcia, refluks, nudności, wymioty, biegunka). Jeżeli należysz do tej grupy i – jak ja – chcesz się z niej wypisać, to czytaj dalej.
Latryna zajęta
Naukowcy zauważyli, że problemy żołądkowo-jelitowe dopadają raczej długo- niż krótkodystansowców i częściej biegaczy niż np. kolarzy czy pływaków. „Badania wykazały, że w przypadku treningu opartego na bieganiu mogą znacznie częściej występować różnego rodzaju problemy z układem pokarmowym niż w innych dyscyplinach wytrzymałościowych” – mówi dr n. med. Daria Domańska-Senderowska.
2 kilogramy – nawet tyle mogą ważyć wszystkie bakterie zamieszkujące Twój przewód pokarmowy.
„Bieganie związane jest z ciągłymi wstrząsami, które wpływają też na narządy w brzuchu, a to może zaburzyć proces trawienia i w efekcie spowodować bóle, wzdęcia, nudności czy zgagę” – tłumaczy dietetyk, która pomaga kilku sportowcom w przygotowaniach do igrzysk w Rio.
Trudno się dziwić naszym flakom, że się buntują. Nie dość, że potrafimy przez kilka godzin wstrząsać nimi jak szejkerem, to jeszcze serwujemy sobie stres przedstartowy, który powoduje, że hormony szaleją. Poza tym zmniejszamy trzewiom dopływ krwi (nawet o 80%!), bo organizm uznaje, że w czasie biegu bardziej przyda się ona np. pracującym mięśniom. Przez to niewystarczająca ilość tlenu i substancji odżywczych dociera do błony śluzowej jelit (która wyściela „rury” przewodu pokarmowego), o czym informuje Cię ból i specyficzne objawy ze strony kiszek.