W dniu, w którym otrzymałem ten telefon, przeczuwałem, że stanie się coś niedobrego. Właściwie po raz pierwszy w życiu byłem tak naprawdę z dala od domu, zaczynając naukę w college'u. W moim rodzinnym mieście, w szpitalu, leżała chora na raka mama. Któryś z kolegów krzyknął, że dzwoni tato. W słuchawce usłyszałem jego głos i słowa, które nawet teraz, po 40 latach, przyprawiają mnie o dreszcze: "Mama nie dała rady. Odeszła".
Rak - słowo, które często przeraża. Ta choroba stała się zarazą XX wieku. Zbiera większe żniwo niż choroby serca i w Stanach Zjednoczonych jest najczęstszą przyczyną śmierci u osób poniżej 85. roku życia. Nie jestem więc jedynym, którego to dotknęło i cały czas dotyka.
Rak a bieganie
Wiem też, że cierpi na nią również wielu biegaczy. W Ameryce powstały nawet dwa programy ("Race for the Cure" i "The Team in Training"), które niosą im trochę pocieszenia, ale przede wszystkim dają nadzieję i odwagę, by stawić czoło chorobie. Jestem poruszony, myśląc o tych programach, i pełen dobrej wiary, widząc zaangażowanie tysięcy uczestników i wolontariuszy, ale mimo to rak nie przestaje mnie przerażać.