Zapewne znasz to uczucie ssania w żołądku, kiedy w zimowy dzień masz ochotę na mięso, kanapkę z większą ilością masła albo solidną jajecznicę na bekonie. Nic w tym dziwnego – Twój organizm domaga się większej ilości kalorii, a te zawierają tłuszcz.
Przez dekady zasady zdrowej diety trzymały tłuszcze nasycone z daleka od biegaczy, zakładając na niego kaganiec jak groźnemu psu. Już w latach 60. XX w. eksperci orzekli, że spożywanie produktów o wysokiej zawartości tłuszczów nasyconych, jak jajka, czerwone mięso i pełnotłusty nabiał, zwiększa ryzyko chorób serca. Biegacze pokornie stronili więc od nich, niemal całkowicie wykluczając je z diety.
Ostatnio jednak szereg nowych badań naukowych poddaje w wątpliwość tezy o szkodliwości tłuszczu u aktywnych osób. Jedno z nich, opublikowane niedawno w „Annals of Internal Medicine”, zweryfikowało 76 starych doniesień naukowych, podważając sposób przeprowadzania badań sugerujących jednoznaczne powiązania między tłuszczami nasyconymi a chorobami serca.
Wiele z tych badań polegało na obserwacji – co znaczy, że nie zaprojektowano ich w ten sposób, by znaleźć bezpośredni ciąg przyczynowo-skutkowy. Opierały się też na raportach własnych uczestników, a takie zapiski często są niedokładne. Pojawiła się zatem myśl: „Może tłuszcze nasycone nie są wcale takie złe, za jakie się je uważało?”.
Tłuszcz a "zły" cholesterol LDL
Zanim uczcisz te radosne wieści dla mięsożerców tuzinem burgerów przełożonych bekonem, uważaj, bo jest pewien haczyk. To, że stare badania były przeprowadzone niezbyt precyzyjnie, nie oznacza, że nie ma zagrożenia.