Zaczyna się na przykład pod koniec września, gdy przestawiasz czas na zimowy i przez parę dni nie możesz się połapać, która jest godzina. Albo w grudniu, gdy roczne rozliczenia zmuszają Cię do siedzenia w pracy po godzinach. Może też dopaść Cię na przełomie grudnia i stycznia, gdy imprezy jedna za drugą kompletnie wytrącają Cię z rytmu.
Tzw. zimowa chandra wcale niekoniecznie musi Cię dopaść podczas kalendarzowej zimy. Pora roku jest umowna i żeby rozpoznać nadchodzący spleen, należy raczej wpatrywać się w niebo i barometr, niż w kalendarz. Co więcej, jesienno-zimowa chandra wcale nie jest zarezerwowana dla ponuraków z natury. Nawet normalnie pogodni i tryskający energią ludzie potrafią na długo stracić humor, gdy na dworze, a w Krakowie – na polu, zabraknie słońca i błękit nieba zastąpią nisko latające szare chmury.
Wprawdzie trzeba odróżnić zwykłą chandrę od pełnoobjawowej depresji sezonowej, która jest zdefiniowaną jednostką chorobową, ale nawet ta niewinnie brzmiąca chandra może popsuć Ci szyki, na przykład zniweczyć Twoje ambitne plany treningowe. Na szczęście badania naukowe wykazały, że jednym z najlepszych sposobów na tę sezonową przypadłość jest... wysiłek i witamina D. Dla biegaczy to dobra nowina. Wynika z niej bowiem, że przed spadkiem nastroju można dosłownie uciec, a co jak co, ale biegać przecież potrafimy.
Witamina D, czyli słońce w pigułce
Witamina D powstaje w skórze pod wpływem słońca. I chociaż nazywa się witaminą, jest czymś więcej – czasami zachowuje się jak hormon, co oznacza, że ma wpływ na niemal wszystkie tkanki w całym ciele. Niedobór tej witaminy może wywoływać cukrzycę, choroby serca, osteoporozę, ale również powodować obniżenie nastroju, a wręcz depresję.
Latem, jeżeli spędzasz na słońcu ze skórą odsłoniętą w co najmniej 35% półtorej godziny lub więcej dziennie, produkcja wit. D przez skórę zaspokaja Twoje potrzeby. Ale jeśli przebywasz na słońcu krócej lub rygorystycznie stosujesz kremy z filtrami UV, nawet w lecie przyda Ci się suplementacja.
Według zaleceń polskich ekspertów z 2009 roku dorosły człowiek powinien w zimie uzupełniać witaminę D w ilości około 1000 IU dziennie, a w lecie wtedy, gdy synteza skórna jest niska (czyli rzadko bywasz na słońcu lub jesteś zawsze posmarowany kremem z filtrem). Niektórzy naukowcy twierdzą, że dawki te powinny być nawet dwukrotnie wyższe.
Skąd wziąć tę dodatkową porcję witaminy? Najbogatszym jej źródłem są ryby. Około 880 IU znajdziesz w 100 g śledzia w oleju, a w pieczonym łososiu 540 IU na 100 g. Zatem aby dostarczyć sobie odpowiednio dużo D, trzeba by codziennie jeść ryby. Wygodniejszym rozwiązaniem jest tran. Wystarczą 2 łyżki stołowe, by uzupełnić poziom wit. D nawet w najbardziej ponure, zimowe dni.
Czytaj więcej: Witamina D: Skutki niedoboru i produkty, w jakich występuje
Trzeba też pamiętać o syntezie skórnej. Lekarze zalecają, by chociaż na 10-15 minut wychodzić na dwór. Wcale nie musi być słoneczny dzień, by skóra zaczęła wytwarzać tę witaminę. Światło przebijające przez chmury też zadziała, choć nieco słabiej.