Jak powszechnie wiadomo, bóle piszczeli, znane również jako shin splints, są do bani. Nie każdy biegacz jednak wie, że dzięki kinesiology tapingowi, czyli inaczej mówiąc plastrowaniu, mogą być do bani trochę mniej.
Badania opublikowane w czasopiśmie „The Journal of Sports Medicine and Physical Fitness” wykazały, że osoby otejpowane przez zaledwie tydzień doświadczały mniej bólu niż badani noszący wkładki ortopedyczne. To dobra wiadomość, zwłaszcza że idąca z nią w parze zła wiadomość jest taka, iż wg badań shin splints stanowią aż 13% biegowych kontuzji.
I wcale nie jest tak, że taping przynosi tylko chwilową ulgę od objawów, a nie pomaga pozbyć się przyczyny. Bóle piszczeli dopadają nas, kiedy przeciążone są mięśnie położone z przodu podudzia, powodując stan zapalny w tej okolicy. Plastrowanie unosi powierzchowne tkanki, co usprawnia procesy naprawcze i stymuluje zakończenia nerwowe, regulując napięcie mięśniowe.
Zobacz także: Cios poniżej kolana: leczenie kontuzji łydek i piszczeli
Dzięki temu, że taśma jest elastyczna, nie zaburza naturalnych wzorców ruchowych, pozwalając nadal realizować treningi, a nawet startować. Jedynym ograniczeniem jest fakt, że bóle piszczeli pojawiają się, kiedy trenujemy za mocno lub za dużo, nie będąc do tego przygotowanymi. Dlatego plastrowanie (przykład aplikacji znajdziesz poniżej) warto połączyć z obcięciem kilometrażu przynajmniej o połowę na kolejne 2 tygodnie.
Kiedy objawy ustąpią, możesz każdego tygodnia zwiększać kilometraż o 10%. Jeżeli ból nie daje za wygraną, zgłoś się do lekarza, żeby wykluczyć złamanie zmęczeniowe. Pacjenci ze shin splints zwykle dobrze reagują na odpoczynek, więc jeśli relaks nie pomoże, trzeba dalej szukać źródła problemu.
Zobacz, jak prawidłowo otejpować przednią część podudzia. Możesz zostawić plastry na ciele na około 7 dni, jeżeli wcześniej się nie odkleją. Jeśli nie rozciągniesz końców plastra, zapobiegniesz ich przedwczesnemu odklejeniu.