Kleszcze a borelioza: objawy, leczenie i zapobieganie

Z kleszczami problem miał nawet serialowy dr House. Nic dziwnego, objawy boreliozy, którą te pajęczaki zakażają swoje ofiary, są łudząco podobne do wielu innych chorób, u osób aktywnych fizycznie często imitują przetrenowanie. Kleszcze nie tylko w telewizji odgrywają rolę czarnych charakterów. Niestety, w miejscach ich żerowania często trenują biegacze.

Kleszcze Plamen Petlov, David Wright, shutterstock.com
fot. Plamen Petlov, David Wright, shutterstock.com

Choroby wywoływane przez kleszcze są groźne odwrotnie proporcjonalne do wielkości przenoszących je roztoczy. Przed wirusem kleszczowego zapalenia mózgu można się ochronić za pomocą szczepienia (więcej na ten temat na stronie kampanii szczepkleszcz.pl).

Przed boreliozą, niestety, zaszczepić się nie da. Często nie daje się jej też łatwo zdiagnozować. A im później rozpocznie się leczenie, tym poważniejsze mogą być konsekwencje, czasem nieodwracalne. Myślisz, że Tobie to nie grozi? Liczba zachorowań rośnie z roku na rok. Jako przyczynę rozpowszechniania się chorób odkleszczowych po pierwsze uznaje się częstsze diagnozowanie tej choroby, ale też ograniczanie obszarów zielonych i w związku z tym przeprowadzkę ludzi bliżej siedlisk tych roztoczy.

Innym powodem ma być ocieplenie klimatu (badania prowadzone na Yale University pokazały, że wyższe temperatury pozwalają kleszczom dłużej żerować, a to powoduje, że są silniejsze i bardziej odporne). Według danych Zakładu Epidemiologii Polskiego Zakładu Higieny, w 2014 r. liczba zachorowań na boreliozę w kraju wynosiła 13 875. Z aktualnych informacji PZH i Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że od początku 2015 roku do połowy czerwca odnotowano już 4856 przypadków zachorowań.

Epidemia boreliozy?

Są jednak przesłanki, by podejrzewać, że te liczby w rzeczywistości są dużo wyższe. Podobnie jak w USA, gdzie borelioza jest jedną z najszybciej rozprzestrzeniających się chorób zakaźnych. Liczba potwierdzonych przypadków między 2004 a 2009 r. wzrosła tam o aż 51% (z 19 804 do 29 959 przypadków). Eksperci z Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom USA sądzą jednak, że są to dane mocno zaniżone.

Z przeprowadzonych przez nich w 2013 r. trzech odrębnych badań wynika, że ta choroba jest 10 razy bardziej powszechna – szacuje się, że rocznie zaraża się nią około 300 tysięcy Amerykanów. Skąd te nieścisłości dotyczące skali zachorowań? Wiele niewiadomych wiąże się z diagnostyką i leczeniem boreliozy – nie tylko w Polsce.

Do tej pory sytuacja wyglądała tak, jakby zakażone kleszcze potrzebowały niedostępnej wizy do przekroczenia polskich granic. Nasi sąsiedzi odnotowywali znacznie więcej zakażeń Borrelią burgdorferi. W Polsce dopiero rośnie świadomość tej choroby, nawet wśród lekarzy, a poza tym obowiązek zgłaszania jej przypadków nie do końca bywa przestrzegany. Cały problem z boreliozą wynika z natury tej choroby.

Kleszcz - mały duży problem

Zacznijmy od początku, czyli od kleszcza. Ten mały gad (a – fachowo mówiąc – pajęczak, bo do tej gromady należy) potrafi żyć około 2 lat i przechodzi w tym czasie kilka przeobrażeń. Nie żywi się energią słoneczną, więc coś jeść musi. Gustuje we krwi zwierząt. Człowiek jest tylko przypadkowym uzupełnieniem jego menu, głównym żywicielem pasożyta są bowiem zwierzęta leśne.

Kiedy biegacz przemyka po bezdrożach niczym sarna (a do tego ma nogi owłosione jak dzik), to ślepy i głuchy kleszcz (takie występują w Polsce) ma prawo się pomylić. Kleszcze najczęściej oczekują na swoje ofiary w trawach i krzewach (nie wspinają się wyżej niż ok. metra nad ziemią) na brzegach ścieżek, na styku łąki czy pola z lasem i przy skraju obszarów zalesionych. Najliczniej atakują wiosną i jesienią (preferują wilgoć).

A okres od maja do września to czas, kiedy wielu biegaczy wybiera na treningi ścieżki wśród łąk i leśne dukty. Kleszcze nie grasują tylko w mazurskich lasach. W ubiegłym roku najwięcej zachorowań odnotowano w województwach śląskim, małopolskim, mazowieckim, podlaskim i podkarpackim (kolejność odpowiada skali zachorowań). Najczęściej niechcianych autostopowiczów z lasu zabierają ludzie aktywnie spędzający czas na łonie natury. Dlatego biegacze obok grzybiarzy są jedną z najbardziej narażonych na krwiopijcze roztocze grup.

Kiedy już kleszcz przyczepi się do naszej nogi, wspina się, poszukując dogodnego miejsca na posiłek. Najlepiej jeśli jest to miejsce z cienką skórą, dlatego kleszcze wybierają kryjówki, do których bez wyraźnej potrzeby raczej nie zaglądamy: pachy, pachwiny, doły łokciowe i podkolanowe czy skóra pokryta włosami (np. na głowie). Znalezienie go to połowa sukcesu. Szybkie usunięcie pasożyta zmniejsza ryzyko zainfekowania Borrelią – bakterią odpowiedzialną za boreliozę.

Wg ekspertów kleszcz musi utrzymać się na skórze przez ok. 24-48 godzin, żeby przekazać bakterię żywicielowi. Kleszczom nie zależy na tym, żebyśmy szybko się ich pozbyli (nikt nie lubi być odrywany od korytka), więc wypracowały sprytny sposób: wykorzystują substancję znieczulającą, która maskuje ich wkłucie. Nie dość, że trudno je wyczuć, to jeszcze trudno je zauważyć – młody osobnik jest wielkości ziarenka piasku czy nasiona maku.

Wokół metod usuwania kleszcza krąży wiele legend, tymczasem technika tego zabiegu nie jest wcale skomplikowana. „Najlepszym sposobem jest użycie pęsety – radzi dr Arkadiusz Miller, internista Grupy LuxMed. – Kleszcza chwytamy przy samej główce, jak najbliżej skóry, zgodnie ze spłaszczeniem jego ciała, i zdecydowanym półkolistym ruchem wyrywamy ze skóry. Nie wolno kleszcza natłuszczać, przypalać ani ściskać, bo zwymiotuje i do naszego krwiobiegu dostaną się mikroskopijne pasożyty” – ostrzega lekarz.

Ukąszenie kleszcza: zaczynają się schody

Kiedy zacząć się niepokoić i umawiać do lekarza? „Zawsze kiedy miejsce po ukąszeniu kleszcza nie goi się lub ropieje oraz jeśli zaobserwujemy rozrastający się rumień na skórze, z przejaśnieniem w środku i okalającą czerwoną wstęgą – odpowiada dr Arkadiusz Miller. – 4-6 tygodni po ukąszeniu kleszcza można zrobić badania w kierunku boreliozy: IgM i IgG, które wstępnie pozwolą określić, czy zostaliśmy zarażeni. Jeśli mamy kleszcza, który nas ukąsił, możemy go oddać na badania w kierunku boreliozy”.

Ta ostatnia metoda, dla bardziej zapobiegliwych, pozwala wysłać kleszcza (w czystym pojemniku, w ciągu 48 h, ze zleceniem badania) do laboratorium i w ciągu ok. tygodnia otrzymać odpowiedź, czy był on nosicielem choroby (szacuje się, że około 30% pajęczaków ją przenosi). Ceny takiego testu zaczynają się od 150 zł.

Najważniejsze jednak jest obserwowanie miejsca ugryzienia: w ciągu kilku dni lub nawet miesiąca może pojawić się rumień wędrujący. To charakterystyczna wysypka: czerwona plamka, która z czasem powiększa się, a wokół niej pojawiają się jasna i czerwona obręcz – na kształt tarczy strzelniczej. Z reguły najszybciej diagnozowane są właśnie osoby, u których występuje ten typowy dla boreliozy rumień. Niestety, u około 30% zakażonych w ogóle go nie ma.

Wtedy w rozpoznaniu decydujące znaczenie mają inne objawy, niestety łudząco podobne do innych chorób. Często symptomy boreliozy pojawiają się stopniowo. Czujemy się niemrawo, jesteśmy zmęczeni, bolą nas mięśnie i stawy – dokładnie jak przy grypie albo w szczycie przygotowań do startu – nic więc dziwnego, że takie objawy nie są nawet przez lekarzy wiązane z groźną odkleszczową chorobą (zwłaszcza że nawet połowa chorych nie wie, że miała kleszcza).

Z przypadków zarejestrowanych przez amerykańskich lekarzy wynika, że biegacze i narciarze biegowi chorujący na boreliozę odczuwali jej symptomy (zmęczenie i pobolewania) jak typowe dla okresu mocnego treningu. Niestety, spowodowane tym błędne diagnozy opóźniają rozpoczęcie leczenia. U zakażonych może pojawić się wysoka temperatura, migreny, zawroty głowy, trudności z koncentracją, sztywność stawów i zaburzona koordynacja ruchów.

Oprócz grypy, choroba może podszywać się pod schorzenia reumatyczne, stwardnienie rozsiane czy zespół przewlekłego zmęczenia. Czasem działa to też w drugą stronę i u pacjentów stwierdza się boreliozę, choć tak naprawdę przyczyna choroby jest zupełnie do niej niepodobna.

Borrelia burgdorferi: oskarżony bez kary

Winna problemów zdrowotnych jest Borrelia burgdorferi – bakteria w kształcie spirali (krętka), uważana za główną przyczynę zachorowania na boreliozę. W latach 70. lekarze z miejscowości Lyme w Connecticut (USA) byli bezradni wobec nagłej fali choroby, która przypominała młodzieńcze zapalenia stawów. Okazało się, że większość zakażonych dzieci mieszkała w okolicy lasu.

Dopiero po kilku latach odkryto, że to drobnoustrój i kleszcz – jego wektor (czyli środek transportu) – są odpowiedzialni za dolegliwości mieszkańców Lyme (stąd borelioza bywa też nazywana chorobą z Lyme). Kleszcze łapią bakterię od ptaków, gryzoni i innych ssaków, żywiąc się na nich i przekazując ją dalej na napotkanego przy ścieżce człowieka. Nie dość, że sam kleszcz działa podstępnie, to jeszcze przenoszona przez niego bakteria jest mistrzynią przebiegłości – zmienia swoją formę, by zmylić nasz układ odpornościowy i schować się przed jego żołnierzami (nawet przez 2 tygodnie).

Co ciekawe, to nie do końca bakteria pustoszy nasz organizm i niszczy zdrowie; to organizm, walcząc z wrogiem, sprawia, że czujemy się nie najlepiej. Atakującym nas pasożytom nie zależy przecież, żeby nas wyeliminować, bo wtedy stracą partnera, na którym mogłyby żerować długo i szczęśliwie. Objawy obecności nieprzyjaciela pojawiają się, gdy organizm zaczyna z nim walczyć. Rozpoznanie choroby u osób, które nie znalazły na swoim ciele kleszcza i – w spadku po nim – rumienia często wymaga dwuetapowego postępowania.

Diagnozę stawia się, sprawdzając obecność swoistych przeciwciał. Te z kolei nie pojawiają się od razu, więc badanie daje najbardziej wiarygodny wynik dopiero po kilku tygodniach od zakażenia. Ale i wtedy bywa różnie. Standardowym badaniem przesiewowym jest test ELISA, jednak takie badanie krwi nie daje wiarygodnych wyników nawet w 50% (test ELISA kosztuje kilkadziesiąt złotych i na zlecenie lekarza specjalisty może być refundowany).

Dlatego w przypadkach wątpliwych wykonuje się test potwierdzający Western-Blot (skuteczny w ok. 70%, ale kosztuje około 200 zł). Czasem stosuje się też badanie PCR (cena ok. 200 zł, badanie nie jest refundowane), które ma wykryć materiał genetyczny bakterii. Niestety, żadne z tych badań jednoznacznie nie potwierdza ani nie wyklucza choroby.

Wstępne badanie krwi ujawniające obecność specyficznych przeciwciał zwalczających Borrelię często daje wynik fałszywie ujemny (wczesne stadium infekcji, zanim organizm zdąży wytworzyć przeciwciała) albo fałszywie pozytywny (kiedy antyciała zostały wytworzone dawno temu przy styczności z bakterią w jakimś momencie życia). Mylące grypopodobne objawy choroby oraz fałszywe wyniki badań bardzo komplikują stawianie diagnozy. Jedynie rumień wędrujący to pewniak: nawet przy negatywnych wynikach badań jest wskazaniem do leczenia boreliozy.

Dlatego najważniejszym elementem diagnostyki jest wywiad. Lekarz, oprócz objawów, powinien też wiedzieć o Twojej styczności z kleszczem lub o tym, że często biegasz po lesie czy łąkach. Szybkie rozpoznanie i wdrożenie antybiotykoterapii może całkowicie zlikwidować objawy i wyleczyć w 100%. Terapia zgodna z zaleceniami WHO oraz Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych polega na podawaniu leków w standardowych dawkach przez 2-4 tygodnie.

Kuracja tą metodą, zwaną IDSA (od skrótu Amerykańskiego Towarzystwa Chorób Zakaźnych, które wyznaczyło standardy postępowania przy boreliozie), wystarcza, by wyleczyć większość pacjentów. Wg przedstawicieli IDSA ewentualne pozostałe objawy nie wynikają z tego, że bakteria nie odpuściła po leczeniu, i odradzają ponowne kuracje antybiotykami. Wiele tych objawów może mieć różne źródła – skoro antybiotyki nie pomagają, to wywołują je inne przyczyny niż bakteria. Przypuszcza się np., że borelioza wywołała reakcje na obecność infekcji, które są kontynuowane mimo ustąpienia infekcji.

Leczenie się powiodło, ale pozostała podwyższona reakcja obronna. Jednak nie wszyscy lekarze są tego samego zdania. Nieliczni chorzy po standardowym leczeniu wg uznanego przez WHO protokołu wciąż doświadczają uciążliwych objawów, jak porażenia, zaburzenia funkcji poznawczych, problemy z sercem i chroniczny ból. Zwolennicy metody ILADS (od angielskiego skrótu Międzynarodowego Towarzystwa ds. Boreliozy i Chorób z nią Powiązanych) wierzą z kolei, że pierwsza seria leczenia nie zabija wszystkich bakterii i ta wciąż sieje spustoszenie w organizmie.

Wg tego podejścia pacjenci odczuwają ulgę dopiero po wielu kuracjach antybiotykami w dużych dawkach (i ze wsparciem gamy suplementów oraz diety przeciwgrzybiczej). To wg lekarzy IDSA jest niebezpieczne i wywołuje działania uboczne. Przewlekle chorzy ratują się różnymi sposobami, bo nawet prawidłowa diagnoza i standardowo uznane leczenie nie zawsze oznacza koniec kłopotów.

Opóźnianie diagnozy i przez to leczenia pozwala infekcji rozprzestrzeniać się po organizmie i zajmować wiele narządów. Szybka reakcja pozwala na wyleczenie w 100%. Łatwiej jednak uciec przed kleszczem, niż przegonić boreliozę.

Jak chronić się przed ukąszeniem kleszcza?

Ubierz się. „Najlepiej oczywiście biegać z dala od krzaków, wysokich traw, zacienionych, mokrych miejsc z gęstą roślinnością – czyli po chodniku, ale jeśli dla większej przyjemności chcemy obcować z naturą, to warto zaopatrzyć się w obcisłe ubranie ze ściągaczami na kostkach, nadgarstkach i w pasie” – radzi dr Arkadiusz Miller.

Używaj repelentów. „Można próbować stosować chemiczne środki do odstraszania kleszczy, ale ich skuteczność jest kontrowersyjna, a mogą wywołać reakcję alergiczne” – mówi lekarz. Jeżeli planujesz trening w potencjalnym siedlisku kleszczy, spryskaj swoje buty, skarpety i spodnie środkiem odstraszającym te pajęczaki. Poleca się środki zawierające permetrynę i DEET.

Biegaj środkiem. Kleszcze preferują brzegi lasów i ścieżek. Czyhają na trawach rosnących wzdłuż leśnych duktów. Jeśli masz możliwość, biegnij środkiem drogi, tak by nie ocierać się łydkami o trawy wchodzące na ścieżkę. Kleszcze nie czają się na drzewach, czekając, żeby wykonać skok na żywiciela. Wolą leżeć w trawie i w krzakach, licząc na to, że ofiara (ich restauracja) sama się po nich zgłosi.

Sprawdzaj się. „Bardzo ważne jest dokładne obejrzenie ciała podczas kąpieli po biegu, by nie przeoczyć kleszcza, który mimo wszystko przedarł się przez ubranie podczas outdoorowego wypadu” – mówi dr Miller. Jeszcze przed wejściem do domu dokładnie strzepnij całe ubranie. Od razu skieruj się pod prysznic i obejrzyj całe ciało, poszukując maleńkiej czarnej kropki. Robiąc przegląd swojej skóry, zwróć szczególną uwagę na obszary pod pachami, za uszami, w pachwinach, za kolanami, wzdłuż linii włosów. Sprawdź każdą zmarszczkę i zakamarek, bo właśnie takie ciepłe i ciemne kryjówki kleszcze lubią najbardziej. Każdy nietypowy pieprzyk czy grudka powinny zwrócić Twoją uwagę.

Życie po kleszczu

Na boreliozę cierpi mnóstwo osób, wśród nich wielu biegaczy, m.in. znana aktorka Barbara Kurdej-Szatan, którą kleszcz dopadł na planie serialu "M jak miłość". Poniżej możesz przeczytać historie innych biegaczy, którzy mieli nieprzyjemność bliskiego spotkania z kleszczem.

Diagnoza z przeszkodami

Mirosław Łuckoś, fan biegania w minimalistycznym obuwiu

Często spędzałem wakacje w lesie i wiedziałem, że istnieje problem ugryzień kleszczy i że jest to groźne, ale nie myślałem o tym zbyt poważnie. Miewałem już wbite kleszcze i zawsze ktoś mi je usuwał bez dalszych konsekwencji. Ale ok. 5 lat temu ugryzienie było trochę inne. Początkowo myślałem, że ugryzł mnie pająk, bo kleszcz się urwał.

Miejsce było zaczerwienione i swędziało. Po dotarciu do bardziej cywilizowanego miejsca przyjrzałem się ukąszeniu i zobaczyłem dwie ciemne plamki. Miałem podejrzenie, że jednak to kleszcz. Udałem się do lekarza ogólnego w najbliższej miejscowości. Udało mu się usunąć resztki owada i zalecił badanie laboratoryjne na obecność boreliozy. Niestety, wskazał, aby zrobić to zaraz po powrocie do domu. I tak zrobiłem. Badanie krwi nic nie wykazało. Uspokojony starałem się zapomnieć o sprawie, myślałem: „Poswędzi, poswędzi i przestanie”.

Ale mijały kolejne tygodnie, a zaczerwienienie nie znikało. Co gorsze, zmieniało postać w charakterystyczną „tarczę strzelniczą”. Zaczęło mnie to poważnie niepokoić. Poczytałem w internecie o boreliozie i jej skutkach. Lektura ta wykazała, że za wcześnie zrobiłem badanie krwi – wskazane jest, aby zrobić to min. 10 dni od zdarzenia.

Wcześniejsze badanie jest niewiarygodne: może po prostu nie wykazać niczego, bo organizm w tym czasie nie wykaże sygnałów zakażenia. Zdecydowałem się powtórzyć badanie. Wynik wykazał boreliozę. Trafiłem do lekarza od wirusów. Antybiotyki spowodowały, że objawy zniknęły. Po roku zdecydowałem się na powtórne badanie laboratoryjne, żeby zobaczyć, czy ślady po chorobie pozostały.

Wybrałem badania genetyczne. Nie wykazały, że jakiś ślad choroby pozostał. Dziś mam większy respekt przed kleszczami, staram się jak najszybciej je usuwać, smarować się kremami chroniącymi przed kleszczami, chociaż to nie zmieni skutków tamtego ugryzienia. Nie mam dowodów na te skutki (głównie powiązane z układem nerwowym), ale np. powróciła mi lekka choroba lokomocyjna, której już nie miałem od dzieciństwa.

Nie do zatrzymania

Bart Yasso, trener i redaktor RW, ukończył setki maratonów, biegów ultra i triathlonów.

W 1990 r. ukończyłem 50-milowy bieg w 6 godzin. Biegłem 80 km, jakby to była pestka. Dwa dni później czułem się wykończony. W tym samym tygodniu znalazłem miejsce po kleszczu na karku, ale nie pomyślałem nawet o boreliozie. Sądziłem, że wciąż się regeneruję po biegu, więc odpoczywałem przez 2 tygodnie.

Zorientowałem się, że coś jest nie tak po tej przerwie, gdy biegnąc ponad 6 min/km, czułem, że tempo jest za duże. Poszedłem do lekarza, ale nie wspomniałem o kleszczu. Lekarz zalecił odpoczynek. Po tygodniu nie było lepiej. Miałem wysoką temperaturę i nie mogłem ruszyć się z łóżka. Wtedy się zreflektowałem i zrobiłem test na boreliozę.

Był pozytywny, więc brałem antybiotyk przez 3 tygodnie. Po kilku miesiącach wróciłem do swojej rutyny treningowej. Myślałem, że to koniec. 7 lat później, wspinając się na Kilimandżaro, straciłem czucie po prawej stronie twarzy. To było przerażające. Wylądowałem w szpitalu. Po powrocie do kraju lekarze znów zaaplikowali mi antybiotyk. Nie było pewności, czy to nowy atak kleszcza, czy nawrót choroby. Lepiej poczułem się dopiero 3-4 miesiące później.

Tamtej jesieni pobiegłem w Chicago Marathon i wygrałem Smoky Mountain Marathon. Potem symptomy znów wróciły (gorączka, bóle i opuchlizna nóg). W 2001 r. poddałem się rygorystycznej terapii (antybiotyki dożylnie 2 razy dziennie przez 6 miesięcy). Doszedłem do siebie, ale nigdy nie wróciłem do pełni zdrowia. Co pół rok mam nawrót i biorę serię leków. Daje to ulgę, ale czasową. Mam nieustanne bóle. Nogi mnie bolą nawet kiedy leżę. Zmiany w stawach zmieniły mój sposób poruszania się. Pogodziłem się z chorobą.

Spotykam ludzi z większymi problemami zdrowotnymi: myślę, że i tak mam dużo szczęścia. Startuję tylko 2 razy w roku. Staram się równoważyć odpoczynek i aktywność. Miewam zaostrzenia, kiedy dużo podróżuję i mało odpoczywam. Ale nie rezygnuję z biegania i podróży, bo kocham to robić. Właśnie po to żyję.

Mity i fakty na temat kleszczy

Wokół kleszczy i boreliozy krąży wiele nieprawdziwych informacji. Odsialiśmy dla Ciebie bzdury od prawdy.

Mit #1: Borelioza zawsze objawia się rumieniem wędrującym

Rozprzestrzeniający się rumień to znak rozpoznawczy choroby, ale niestety czasem diagnozę utrudnia fakt, że około 30 procent osób cierpiących na tę chorobę nie ma charakterystycznej dla niej wysypki. To, czy się ona pojawi, czy nie, zależy od indywidualnej reakcji układu immunologicznego. Kiedy już się pokaże, to nie zawsze przyjmuje typowy dla boreliozy kształt tarczy strzelniczej. Czasem jest to po prostu zaczerwienienie i lekkie wzniesienie na skórze, które może być mylone z ukąszeniami owadów.

Mit #2: Leśne bezdroża to jedyne miejsca, gdzie kleszcze atakują ludzi

Kleszcze coraz częściej wychodzą z lasów i zbliżają się do siedzib ludzkich, więc można je dziś znaleźć i w parku miejskim, i w swoim ogródku, przy osiedlowej drodze, a nawet we własnym domu. O ile raczej spodziewamy się kleszczy, spędzając urlop na Pomorzu czy w Puszczy Białowieskiej, o tyle nasza czujność na ich ugryzienia zmniejsza się, gdy przebywamy w swoim najbliższym sąsiedztwie. Lepiej nie zapominaj o tym ryzyku, będąc nawet w centrum dużego miasta. Kleszczy jest coraz więcej – m.in. w obleganych przez biegaczy warszawskim Lesie Kabackim, Łazienkach Królewskich czy krakowskich Plantach.

Mit #3: Masz kleszcza – masz boreliozę

Po pierwsze, nie każdy kleszcz przenosi chorobę (chociaż może nawet co trzeci). Po drugie, jeśli już masz pecha i trafisz na pajęczaka z krętkami, jeśli wyciągniesz go odpowiednio szybko, bakterie mogą nie zdążyć przewędrować do Twojego organizmu. Kleszcz potrzebuje około 1-2,5 dnia na przekazanie choroby. Jeśli szybko go dostrzeżesz i usuniesz, masz sporą szansę wymknąć się podstępnej infekcji.

Mit #4: Borelioza już na zawsze pozostawia po sobie ślad

Niekoniecznie. Najczęściej standardowa sesja antybiotykiem wystarczy, by pozbyć się wszystkich objawów raz na zawsze. Około 10-20 procent pacjentów boryka się z symptomami choroby ponad 6 miesięcy. Szybkie rozpoznanie i leczenie często pozwala uniknąć chronicznych dolegliwości.

Mit #5: Można zarazić się boreliozą od czworonożnego przyjaciela

Niezupełnie. Ani inny biegacz, ani Twój pies nie może Cię zarazić boreliozą. Ryzyko złapania kleszcza rośnie jednak u właścicieli burków, bo zwierzęta domowe w sierści przynoszą do ich mieszkań tych niechcianych gości. Te potrafią się przyczaić na podłodze czy kanapie albo dopaść człowieka podczas głaskania pupila. Dlatego weterynarze zalecają stosowanie obroży i płynów odstraszających kleszcze. Oczywiście obroży dla psów, a nie ich właścicieli.

Co robić, jak złapiesz kleszcza?

Sprawdź, jak postępować, kiedy znajdziesz tego groźnego skurczybyka na swoim ciele.

  • Usuń drania. Chwyć kleszcza pewnie tuż przy skórze (możesz sobie pomóc pęsetą) i pociągnij zdecydowanym ruchem. Nie skręcaj go, nie obracaj, nie uciskaj – po prostu chwyć i pociągnij. Połóż go na białej kartce i zobacz, czy wyszedł w całości (jeśli oderwał się sam odwłok, kleszcz przestanie się ruszać). W razie problemów z usunięciem go zgłoś się do przychodni czy na pogotowie.

  • Oczyść miejsce zbrodni. Zdezynfekuj miejsce ugryzienia (np. spirytusem) i umyj ręce.

  • Zbadaj go. Nie wyrzucaj kleszcza po usunięciu go! Możesz oddać insekta do badań (najlepiej w pojemniczku na mocz, który możesz kupić w każdej aptece), które szybko wykażą, czy kleszcz był zakażony Borrelią. Pamiętaj, że nie jest to jednoznaczne z zakażeniem.

  • Obserwuj się. Jeszcze przez kilka tygodni obserwuj miejsce ugryzienia. Jeżeli pojawi się rumień lub inne objawy boreliozy, koniecznie zgłoś się do lekarza. Sprawdzaj też, czy nie masz nowych ugryzień!

RW 07/2015

REKLAMA
}