Nie trzeba być inżynierem, żeby wiedzieć, że dom zbudowany z samych cegieł to trochę ryzykowna sprawa. Przydałoby się je postawić na solidnych fundamentach, połączyć zaprawą, pokryć elewacją i przykryć dachem, a dziury wypełnić oknami.
Tak samo człowiek, nieważne spod ołówka jakiego architekta wyszedł, czy powstał z małpy, czy z żebra Adama, ma bardziej skomplikowaną konstrukcję niż tłuszcz i mięśnie, na których skupia się większość naszej uwagi (zwłaszcza w sezonie bikini). Gdyby tak było, wyglądalibyśmy jak rozpuszczone misie Haribo. A ludzie (przynajmniej niektórzy biegacze) wyglądają jednak dużo lepiej, między innymi dzięki tkance łącznej, która trzyma nas w pionie i jako takim kształcie.
Większość biegaczy skupia się na budowaniu mięśni i nie myśli o czymś takim jak tkanka łączna. Dopóki jej nie poczuje i nie usłyszy od lekarza: zapalenie, złamanie, skręcenie czy naderwanie. Tkanka łączna łączy wiele cech. Wspiera, otacza, wzmacnia, magazynuje, amortyzuje i chroni. To zaprawa, która spaja wszystkie cegiełki organizmu w sprawnie funkcjonującą całość. Może mieć konsystencję twardej kości lub żelowej otoczki, która sprawia, że skóra nie „spływa” z mięśni.
Tkanka ta najbardziej interesuje biegaczy w formie kości, ścięgien, więzadeł, chrząstki i powięzi. W większości są to struktury adaptujące się do zmian w ciele, które powstają w trakcie treningów. Ale nie reagują one tak szybko, jak mięśnie. Kiedy za mocno przyciśniesz z treningami, Twoje muskuły będą szczęśliwe (i imponujące), ale inne tkanki mogą za tymi zmianami nie nadążyć.
Niektóre tkanki nawet nie próbują tego robić. Dla Twojego dobra lepiej, żeby chrząstki czy więzadła pozostały niezmienione. Dbając o otaczające je struktury, zapewnisz im najlepszą prewencję. Zobacz, jak to działa.