Droga do życiówki jest prosta tylko wtedy, kiedy startujesz na danym dystansie po raz pierwszy. Im dalej w las, tym staje się coraz bardziej kręta, a najtrudniejsze przeszkody stawia Ci sam organizm, który nie zawsze wytrzymuje to, co mu fundujesz.
Marcin Chabowski, autor szóstego najlepszego wyniku w historii polskiego maratonu (2:10:07) i czwartego w półmaratonie (1:02:24), wie, że może biegać jeszcze szybciej. Pod jednym wszakże warunkiem: nie mogą przeszkadzać mu kontuzje. Niestety, urazy nie omijają go, ale każdy z nich czyni go twardszym i mądrzejszym, chociaż wymaga od niego cierpliwej pracy nad powrotem do pełnego zdrowia i odbudowywaniem utraconej formy.
Takie podejście przynosi jednak świetne efekty: Marcin Chabowski 30 września 2018 roku w Glasgow pobił swój rekord życiowy w półmaratonie i jest pierwszym Polakiem od 2011 roku, który zszedł na tym dystansie poniżej 63 minut.
Zobacz, czego możesz się nauczyć od Marcina, by wychodzić z kontuzji w jeszcze lepszej formie.
Kontuzja
Był rok 2012 i sześć tygodni do igrzysk olimpijskich w Londynie. Marcin liczył na dobry występ, zwłaszcza że trzy miesiące wcześniej pokonał maraton w czasie 2:10:07, co jest szóstym wynikiem w historii polskiej lekkoatletyki.
„Przygotowywałem się do igrzysk na obozie w Szwajcarii. Kolano zaczęło mnie boleć z dnia na dzień. Zrobiłem jeszcze lekki trening z bólem, ale pojawił się obrzęk i wiedziałem, że samo nie przejdzie, tym bardziej że trzy dni bez biegania nic nie zmieniło” – wspomina.
Trudny moment, bo przecież najważniejszy start czterolecia tuż-tuż. Miesiące, a właściwie lata przygotowań mogą pójść na marne. Decyzja tym trudniejsza, że 4 lata wcześniej zabrakło mu tylko 0,9 sekundy, by zakwalifikować się do startu na igrzyskach w Pekinie. Ale rozsądna decyzja może być tylko jedna: przerwać treningi, wrócić do Polski, by postawić właściwą diagnozę, i wtedy decydować, do dalej.