Gdyby bieganie było dzielone na dawki i sprzedawane w aptekach, to na ulotce znalazłaby się informacja o wskazaniach: poprawa sylwetki, kondycji, zdrowia i nastroju. Wszystko przebadane na milionach żywych organizmów. Wpływ treningów na wagę, formę i wyniki badań okresowych jest mierzalny i niepodważalny.
Ale poprawa samopoczucia bywa raczej traktowana jako efekt uboczny biegania niż jego główne działanie. Być może dlatego, że ciężko zmierzyć podnoszenie na duchu czy szczerość uśmiechu. To skąd w takim razie wiadomo, czy pogoń za szczęściem na własnych nogach ma sens?
Odpowiedź znajdują kolejne zespoły naukowców, a żywe tego dowody biegają po ulicach i parkach: szczęście nie jest tylko skutkiem ubocznym biegania.
Nastrojowa historia
„Obserwujemy obecnie taki etap rozwoju psychiatrii, w którym publikowane są wiarygodne badania wskazujące, że różne aspekty codziennego życia, które dawniej były uważane przez naukę akademicką za mało ważne, np. związane z dietą czy aktywnością fizyczną, okazują się być jednym z kluczowych elementów zdrowia psychicznego” – mówi dr n. med. Sławomir Murawiec, psychiatra z Centrum Terapii Dialog.
Pierwsze badania dostrzegające związek ćwiczeń z psychiką pojawiały się już ok. 1900 roku. Zauważono, że aktywni ludzie są szczęśliwsi, odczuwają mniej lęków, są bardziej odporni na stres i pozytywniej nastawieni do życia niż osoby prowadzące siedzący tryb życia. Podczas jednych z późniejszych badań, których wyniki opublikowano w „International Journal of Sports Medicine”, obserwowano biegaczy przez 20 lat i dużo rzadziej niż u nieaktywnych stwierdzano u nich gniew czy spadki nastroju.
Naukowcy z amerykańskiego Penn State University dowiedli, że większa ilość ruchu przekłada się na więcej entuzjazmu i pozytywnej ekscytacji. Analiza 49 badań, przeprowadzona przez Arizona State University, wykazała z kolei, że ćwiczenia zwalczają lęki lepiej niż inne środki terapeutyczne (poza lekami). Wyliczankę pozytywnych doniesień zakłóciły wyniki opublikowane w 2012 r. przez „British Medical Journal”.
Wynikało z nich, że u pacjentów ze świeżo zdiagnozowaną depresją, poddanych standardowej terapii, poprawa była identyczna jak u pacjentów, którym dodatkowo zalecono ruch. Okazało się jednak, że zadana pacjentom aktywność nie była ani sprecyzowana, ani mierzona, ani monitorowana – choć niektórzy badani mogli odczuwać większą poprawę – to nie była ona statystycznie istotna. Zatem wciąż więcej wiarygodnych źródeł przemawia za tym, że porcja ruchu ma korzystny wpływ na nasze zdrowie psychiczne.
Pozytywna praktyka
Teorię potwierdzają też doświadczenia praktyków. Jak mówi dr Murawiec: „Aktywność fizyczna jest aktualnie stopniowo włączana do palety uznanych naukowo sposobów leczenia depresji. Badania wskazują, że pacjenci, u których dołączano ruch do standardowego leczenia, czyli np. do leków, uzyskiwali większą poprawę w zakresie ustępowania objawów depresyjnych. Poprawa ta występowała częściej u osób w grupach z aktywnością fizyczną, niż bez takiej aktywności. Zatem ruch jak najbardziej wspomaga poprawę kliniczną w depresji”.