Przez lata wydawało się, że nie było szansy, aby biegacze wypili za dużo. Później wystąpiło kilka nagłośnionych medialnie przypadków hiponatremii (przewodnienia i wynikającego z tego obniżenia poziomu sodu we krwi), włączając przypadek młodej kobiety, która zmarła podczas maratonu bostońskiego w 2002 roku. I nagle biegacze zaczęli obawiać się nadmiaru płynów, a nie ich niedoboru. Co robić?
Nawet faceci w fartuchach laboratoryjnych nie są zgodni. Międzynarodowe Stowarzyszenie Medyczne ds. Maratonów (w skrócie z angielskiego - IMMDA) 6 maja 2006 roku wydało długo oczekiwane wytyczne odnośnie nawadniania, które można podsumować następująco: biegacze powinni pić, kiedy są spragnieni.
„Nowe wyniki badań dowodzą, że pragnienie będzie chronić sportowców zarówno przed ryzykiem odwodnienia, jak i przewodnienia" - zadeklarowali ludzie z IMMDA.
Ta szokująco prosta reguła jest sprzeczna z wcześniejszymi wytycznymi różnych organizacji biegowych, a nawet samego stowarzyszenia IMMDA. Cóż więc ma począć biegacz w związku z upałami? Rozmawialiśmy z ekspertami z obu dyskutujących obozów, aby dostarczyć Ci najświeższą wiedzę co do tego, jak dużo płynów biegacze rzeczywiście potrzebują.
Pijemy za dużo czy za mało?
Nie da się zaprzeczyć, że duży niedobór płynów może powodować kłopoty. Pod koniec każdego maratonu czy supermaratonu jest zawsze kilku biegaczy, którzy na ostatnich nogach docierają do namiotu medycznego, cierpiąc z powodu nudności, biegunki lub osłabienia spowodowanego odwodnieniem.
„Dosyć częstym zjawiskiem jest 1-2-procentowe odwodnienie wśród zawodników biorących udział w konkurencjach wytrzymałościowych" - mówi Craig Horswill, badacz z Instytutu Badań Sportu Gatorade. - Mechanizmy termoregulacyjne nie funkcjonują prawidłowo już przy 1-procentowym odwodnieniu". W związku z tym Horswill (i Gatorade) twierdzi, że powinno się unikać nawet niewielkiego odwodnienia, ponieważ ma to negatywny wpływ na wynik.