Zaglądając do fizjoterapeuty Freddiego Murraya w jego prywatnej klinice Remedy, mieszczącej się w luksusowym londyńskim hotelu The Ned (dla klientów m.in. butikowa siłownia, baseny wewnątrz i na dachu),można zobaczyć zgarbionego mężczyznę siedzącego z nogą na nodze, niedbale pochylonego podczas przeprowadzania wywiadów z pacjentami i prób dotarcia do źródła ich bólu, dyskomfortu i cierpienia.
To zaskakujące – po człowieku, który doprowadza do perfekcji zawodowych sportowców (piłkarzy Premier League) i celebrytów (frontman Foo Fighters Dave Grohl przypisuje Murrayowi zasługi w transformacji jego ciała po kontuzji nogi) oczekuje się uosobienia idealnej postawy. Jednak to ucieleśnienie relaksu jest dokładnie tym, do czego powinniśmy dążyć przez większą część naszego dnia.
„Mięśnie są jak włączniki światła: powinny być albo włączone, albo wyłączone, a stan pośredni oznacza w ciele problemy – mówi fizjoterapeuta. – Jeśli nieustannie pracują gdzieś w tle, jak przygaszenie w ściemniaczu światła, kiedy zasadniczo powinny być w spoczynku, szybko będą się męczyć, dojdzie do ich zwiększonego napięcia, sztywności mięśni i odczuć bólowych”.
Rzeczywiście, wielu ekspertów obecnie wierzy, że trwanie w stanie stresu, który sprawia, że jesteśmy spięci jak ściśnięta sprężyna, w połączeniu z rozpiskami treningowymi skupionymi na aktywacji i wzmacnianiu, prowadzi do zwiększenia ilości kontuzji mięśni.
Przykład? Bruksizm – nieświadome zaciskanie w nocy mięśni żwaczy – może prowadzić do przewlekłego bólu, napięciowych bólów głowy i problemów w obrębie jamy ustnej. Albo uciążliwy ból odcinka lędźwiowego czy sztywność karku, które pojawiają się zawsze, kiedy coś się sypnie w pracy lub nazbiera w domu. Gdyby tak móc wyłączyć je jednym pstryczkiem...