Pewnie masz lepsze powody, żeby biegać, niż serce, ale trudno o lepszą aktywność, która o nie zadba. „Bieganie eliminuje czynniki ryzyka, jak otyłość, cukrzyca, nadciśnienie czy zaburzenia gospodarki lipidowej, które mogą negatywnie wpływać na układ krążenia – mówi prof. dr hab. n. med. Artur Pupka, specjalista chirurgii naczyniowej i medycyny sportowej, czynny triathlonista. – Utrzymanie aktywności fizycznej na umiarkowanym poziomie (np. zalecane 3 razy w tygodniu 30 min na poziomie tętna 130 ud/min) powoduje, że mięsień sercowy funkcjonuje lepiej niż człowieka, który nie trenuje”.
Niezliczone badania, którym poddawano młodych i starych, szczupłych i otyłych, zdrowych i chorych (wliczając w to osoby po zawałach), potwierdzają związek treningu aerobowego ze zdrowiem układu krążenia. Szacuje się, że zaliczenie zalecanej porcji ruchu (w tygodniu 150 minut umiarkowanego wysiłku lub 75 min intensywnej aktywności albo kombinacji obu) zmniejsza o połowę ryzyko choroby układu krążenia.
Jeżeli biegasz regularnie, to pewnie łapiesz się na ten bonus. Są spore szanse, że biegasz nawet więcej, co powinno oznaczać więcej bonusów dla serca, prawda? Cóż, to zależy, kogo o to zapytasz.
"Urodziłem się z wadą serca: niedomykalnością zastawki – mówi Maciej Mleczko, 35-letni biegacz z Tarnowa. – Całe życie musiałem się pilnować, nie mogłem skakać i biegać. Brak aktywności spowodował, że sporo przytyłem. W końcu postanowiłem wziąć się za siebie. Zacząłem maszerować i truchtać, ale męczyłem się przy tym dużo bardziej niż zdrowi ludzie. Przez wadę serca nabawiłem się arytmii. Z czasem jednak forma rosła”.
Maciej poważnie wkręcił się w bieganie, pokonywał już dystanse 5-10 km. Aż w 2014 roku dowiedział się, że musi przejść operację wymiany zastawki na sztuczną i usunięcia tętniaka na aorcie.
„W styczniu 2015 przeszedłem operację. Życie i zdrowie były dla mnie najważniejsze, ale nie ukrywam, że informacja od lekarza, że po operacji będę mógł biegać, była dla mnie bardzo ważna – mówi biegacz. – Kardiolog wręcz zachęcał mnie do aktywności, powiedział, że będę mógł biegać dalej, szybciej i lepiej”.
I rzeczywiście, już w kwietniu za jego zgodą wrócił do treningów: „Oczywiście bardzo spokojnie, najpierw trucht i lekki marsz”. W październiku tego roku, 21 miesięcy po operacji, udało mu się pokonać pierwszy półmaraton.
„Nie forsuję się, nie żyłuję na sto procent tętna. Jestem pod stałą kontrolą. Zawsze mam z tyłu głowy to, co mnie spotkało. Większość ludzi podziwia to, że po takich przejściach biegam. Niektórzy pewnie myślą, że powinienem siedzieć w domu i dziękować Bogu, że żyję. I dziękuję, ale w taki sposób, że biegam” - mówi Maciej Mleczko.
Warto przeczytać: Serce biegacza: Jak biegać, by go nie złamać?
Bieganie zabija?
O ile środowisko biegowe nie dziwi się takim historiom, a raczej im kibicuje, o tyle dla nieaktywnej części społeczeństwa długie bieganie, zwłaszcza w takim wydaniu, to igranie z życiem. Chętnie podłapują to media, które nagłaśniają każdą informację o szkodliwości uprawiania sportu, a największy rozgłos lubią nadawać nieszczęśliwym wypadkom podczas imprez sportowych, w tym biegowych. Nie tylko w Polsce.
W zeszłym roku w „Journal of the American College of Cardiology” ukazał się artykuł o tym, że bieganie szybko i dużo, pod względem wskaźników śmiertelności, jest na takim poziomie, jak niebieganie wcale. Autorzy zalecali w nim ograniczenie się do 3 sesji w tygodniu, nieprzekraczających w sumie 2,4 godziny, w wolnym/średnim tempie (ok. 6-7,5 min/km).